wtorek, 25 lipca 2006

Jazda w innym wymiarze

__________________________________________________________________

JAZDA W INNYM WYMIARZE

W bibliotece na Maroubra Junction,
ulegam nastrojowi nocnych fotografii.
Za chwilę, przez panoramiczny wylot z garażu
wyjeżdżam na ulicę,

wciągana w niepokój dręczonego zmierzchem miasta.


Daleko, pobladłe niebo
uwięziła ściana szklanego bloku,
głodny mrok pochłonął hafty liśći,
wraz z koronkami nagich drzew.
Przede mną, przy frontach domów

powracających sprawdzają warty lamp.
Do połyskującego przejezdnymi światłami asfaltu,
przywarły cienie zaparkowanych aut.



Wjeżdżam w zamęt głównej ulicy,
w bezprawie reflektorów, rozkazy semaforów
i desperację przegrywającego z ciemnością dnia.
Wyspą dzielącą pasma jezdni
kroczą słupy wysokiego napięcia.
Płynę pod zwisającymi wężami elektryczności,
tuż pod zirytowanym półksiężycem
próbującym się wydostać z rahitycznej chmurki
- wprost w ostatni jęk zachodu!



Nagle… stopują auto
(przesuwające się na niewidocznych w mroku nogach)
światła odbłyskowe w oczach czarnego kota.



Na granicy świata, w którym nie mogę pozostać.

________________________________________________________________

Jeżdżę tam przeważnie pod koniec dnia i wracam o twilight zone.
Anzac pd. jest tajemniczo inna o tej porze, z wąskim, opustoszałym, ciągnącym się kilometrami parkiem-wyspą, przedzielającym pasma jezdni – przypominającym granicę innego wymiaru. 

Nieraz, gdy wychodzę z biblioteki na ulicę, wydaje mi się, że wpadłam do innego świata.To często zdarza mi się w różnych miejscach w Australii, bo ten kraj rzeczywiście jest jak druga strona księżyca, która miliony lat temu spadła na Ziemię wykształcając odrębne życie.
A nie jest to tylko moje wrażenie, bowiem istnieje teoria naukowa, że Australia jest częścią księżyca, która urwała się wskutek kosmicznej katastrofy i zakotwiczyła w ziemskim oceanie.

__________________________________________________________________


środa, 12 lipca 2006

Twillight zone

_______________________________________________________________


TWILIGHT ZONE

Zapadł zmrok i świat pociemniał nagle wyciszony...
Noc złączyła się z ogniem zachodu - na granicy cudu.
Niecierpliwy cień już pokrył wszystko,
tylko promienie z ociąganiem żegnają linię horyzontu.

Gna cię w rozświetlony happy end,
ale nie dano ci szansy:
gubisz się w perspektywie, wirujesz w kole czasu,
i nigdy nie dotrzesz do Ziemi Obiecanej.

Nad głową grozi obezwładniająca ciemność.
Księżyc stanął na warcie jeszcze popołudniem
i pierwsze gwiazdy zwodzą, zimne i niedostępne.
Gorące pozostało tylko to nieosiągalne miejsce,
w którym granica nocy i dnia
otwiera przejście do niepojętej przychylności Nieba.

Skądś przypłynął smutek przechodzenia w inny wymiar
i przenika cię nieodwołalność najwyższych rozkazów.
Otwiera się przed tobą - na mgnienie oświeconym! -
tajemnica Boga
objawiona w przepaści płonących chmur,
w zagmatwaniu bez końca.

Rozświetlona na chwilę znika
...zanim zdążysz cokolwiek zrozumieć.




_______________________________________________________________

Kiedyś w lipcu, eksmąż i eksojciec zawiózł nas na wycieczkę do Warragamba, gdzie jest tama z zasobami wody pitnej dla Sydney.
Już sama jazda autem była niezapomniana. Jechaliśmy prosto w ogromną, płonącą dziurę w środku skłębionych chmur. Takiego dramatu na niebie jak tego wieczoru, nie mogę zaobserwować od wielu lat, a chciałabym zrobić podobne zdjęcie. Był to wyjątkowo mistyczny zachód słońca. (Tu inne zdjęcia...)



W Warragamba, w starym hotelu w stylu Tudor (czerwona cegła i czarne belki), w ogromnym kominie! buzował ogień – choć jak to w Australii, wcale nie było zimno!
W drzwiach wiodących do sali obok stała ustrojona choinka i kręcił się Mikołaj. Nakryte białymi obrusami stoły czekały na wigilijnych gości. Środek roku - a tu Niemcy urządzili sobie Boże Narodzenie!

Właściwie nie ma w tym nic dziwnego. Ani zima, ani pogański zwyczaj strojenia choinki nie mają nic wspólnego z narodzeniem Chrystusa. Tradycję tę wymyślili Niemcy, mogą więc robić w Australii Christmas kiedy im się podoba, bo i tak już dowiedziono - nawet papież w 1994r potwierdził - że Jezus nie urodził się 25 grudnia.

________________________________________________________________
Wiersz nagrał aktor Dariusz Kurzelewski. Czyta na głębokim przydechu, przy akompaniamencie odpowiedniej muzyki i szumu przejeżdżających aut.
_________________________________________________________________