JAZDA AUTEM W SOBOTNIE POPOŁUDNIE, PO GRADZIE
Rozhisteryzowana Ziemia nadal lamentuje,
nie mogąc wybaczyć sobie, że uległa!...
W Rosebery, po obu stronach ulic,
zbombardowane gradem domy
na rozbite dachy
ponaciągały peleryny w krzykliwych kolorach.
Nie dające za wygraną błyszczą srebrem,
niedbaluchy przykryły się torbami na śmieci.
W bezludnej o tej porze fabrycznej dzielnicy,
czekający na autobus mężczyzna
utkwił w podróży z pustego w próżne
i tylko ja dotrzymuję mu towarzystwa
tyle, ile trwa przemknięcie samochodu.
Przebiegający śliską jezdnię samobójca
wytrysnął spod mych kół wraz z kałużą!...
Mokry szpaler drzew obok trotuaru
bez drgnienia towarzyszy pustemu parkowi.
Zielonkawa poświata
odbija się w potłuczonych lustereczkach kałuż.
Park zastygł w wymiarze, w którym ludzie przeminęli...
wytrysnął spod mych kół wraz z kałużą!...
Mokry szpaler drzew obok trotuaru
bez drgnienia towarzyszy pustemu parkowi.
Zielonkawa poświata
odbija się w potłuczonych lustereczkach kałuż.
Park zastygł w wymiarze, w którym ludzie przeminęli...
na wysokości dziesiątego piętra
bije w oczy oślepiająco białe słońce
jak bezwzględny, policyjny reflektor
- chociaż to nie moja wina.
________________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz