poniedziałek, 5 września 2016

Jak pokochać obcy kraj

__________________________________________________________________

JAK POKOCHAĆ OBCY KRAJ
                                Colleen Herft - która podarowała mi Australię

W pokochaniu Australii...
pomaga mi wpadający do ciemnego pokoju promień słońca,
przebijający nostalgię niedawnej przeszłości.
Pomagają bioprądy odbijające się
od rozkołysanych na werandzie dzwoneczków,
efemeryczną nutą grające na wąsach śpiącego kota.
Hipnotyzujący szept wiatru
obiecujący zapomnienie...



Pomaga cisza
zastygła na pajęczynie pośród zwojów passiflory
i popołudnie, które nigdzie się nie śpieszy.
Podsłuchuje nawołujące się ptaki
i pogodnie spogląda na stare domy,
odpoczywające
między oszałamiająco kwitnącymi krzewami.

Młoda Historia zawiodła mnie pod polne bramy
skryte wśród ciągnących się bez końca traw.
Odnalazła drogę do farmy starodrzewnej,
uśpionej kołysanką fioletowej wisterii.
- Popatrz, istnieje jeszcze spokój na świecie!… -
westchnęła urzeczona.


W starej karczmie, 
pod zakopconą czasem powałą
postawiła mi kufel zimnego piwa
i przy buzującym ogniu nakarmiła nadzieją.
Zawiodła w przytulną ciemność kina,
żeby pokazać życie inne, niż było - tam.
Nie żądające...
zadowolone z tego, co ma.

* * *
Pokochałam odrębność Australii
skrytą w tajemnicach wiekowych domów.
Jej niefrasobliwość rozleniwioną słońcem,
do późna migoczącą beztroską okien,
wylegującą się w granatowej pościeli nocy.

Pokochałam ją,
gdy powitała mnie fioletowo kwitnącą wiosną
i rozgrzała zgasłe serce złotymi mimozami zimy.
Pokochałam ją nawet
zamgloną chandrą niekończącego się deszczu
i zawodzącą z wichrami
na plażach zahartowanych biciem surowego oceanu.

Wytropiłam jej enigmatyczną osobowość
nie ujawniającą się pierwszym oczom.
Skryta w cieniach i przeszłości,
wychodzi ci naprzeciw
jeśli już dojrzałeś, żeby ją zrozumieć.
Jeśli już dojrzałeś,
żeby tak zwyczajnie, po prostu - żyć.

I cóż z tego, że być może... gdzieś...

_______________________________________________________________

Gdy znaleźliśmy się na lotnisku w Sydney, już w czasie odprawy celnej widzieliśmy, że po drugiej stronie czeka na nas drobna, jasnowłosa pani o uśmiechniętej twarzy.
Gdy wyszliśmy „na wolność” przedstawiła się, że jest z organizacji, która nas sponsorowała. Następnie, ulicami, na których fioletowo kwitły jackarandy, swoim samochodem zawiozła nas do domu dziadka Franka, u którego mieszkaliśmy kilka dni, aż wynajęte dla nas mieszkanie skończono malować.

Potem opiekowała się naszą rodziną, aż opieka przeistoczyła się w długoletnią przyjaźń, trwającą do jej przedwczesnej śmierci.
Zabrał ją rak, który wciąż jest silniejszy od ludzkiego sytemu immunologicznego i naukowców.

Była najserdeczniejszą przyjaciółką jaką w ogóle miałam - nazywała się Colleen Herft.
A musiał ją kochać każdy, kto ją poznał, wprost promieniowała dobrocią. Znałam ją wiele lat i nawet, gdy mieszkałyśmy blisko i często się widywałyśmy, nie zauważyłam, żeby kiedykolwiek na kogokolwiek podniosła głos. Nawet, gdy ktoś ją skrzywdził.

Na jej pogrzebie kościół wypełnili ludzie, którzy ją kochali - ponad pięćset osób. Wszyscy zapłakani. Pracowała, chyba 20 lat, społecznie, w organizacjach przykościelnych pomagających imigrantom zaklimatyzować się w Australii; najpierw w Lakembie, a potem w Saint Marys.

Colleen była alkoholiczką, która przez 35 lat nie wzięła do ust kropli alkoholu. Od momentu, gdy powiedziała stop. Była drobną, śliczną i delikatną kobietą o żelaznej woli i sercu pełnym miłości dla ludzi. Colleen głęboko wierzyła w Boga, myślę, że teraz w niebie pracuje w organizacji pomagającej nowoprzybyłym zaklimatyzować się na Tamtym Świecie.

Fakt, że jesteśmy na antypodach zawdzięczam w jakiejś części Colleen. To jej katolicka organizacja (przy kościele w Lakembie) nas sponsorowała, a ona pomogła nam stawiać pierwsze kroki w Australii. Dlatego właśnie jej poświęciłam wiersz, bo to ona nauczyła mnie "Jak pokochać obcy kraj".


Gdy Colleen była umierająca, moja córka Selma przetłumaczyła ten wiersz na angielski, miałam szczęście, że zdążyłam jej podziękować, że tak wspaniale zaistniała w moim życiu. Nagrałyśmy też specjalnie dla niej kasetę z kolędami na jej ostatnie Boże Narodzenie (1999r). Colleen była bardzo dumna ze mnie, że działam, gram, piszę. Staram się jej nie zawieść.

Choć była dużo lepsza ode mnie, wierzę, że znów się spotkamy.



__________________________________________________________________


Brak komentarzy: