SMUTEK NORWIDA W SAMBIE PA TI
Szeroko rozlana
ciemna, szmaragdowa woda
otwartej na głębokie morze zatoki...
Popołudniowa cisza
przygotowana na przyjęcie wieczornego snu...
Przestrzeń nieograniczenie wolna
- samotnością bez granic!...
Jak ludzkie wędrowanie przez otchłanie Bytu i Niebytu.
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej?...
Przejmujący głos Niemena
tekstem Norwida oskarżający istnienie,
na zmianę z cierpiącą gitarą Santany
wypływają na otwarte morze,
przez okna hotelowego pokoju.
Tajemnica
przeczuwana w dręczącej tonacji blue
Samby Pa Ti...
Egzystencja, której nie można odrzucić ani przyjąć!...
Samotność żeglująca po Wszechczasie
rejsem nieznanym i bezpowrotnym!
Dźwięki gitary
pragnieniem wytyczają ziemskie przemijania.
Odeszło...
Nadchodzi...
Przenika...
(Jelsa, wyspa Hvar 1971r)
_______________________________________________________________
Nagranie Samby Pa Ti Santany po raz pierwszy usłyszałam nad Adriatykiem, w pięknej dalmatyńskiej osadzie Mlini, leżącej 5km. od Dubrovnika.
Znajomy Polak zamieszkały w Hamburgu nagrał ją na jednym z pierwszych tranzystorowych magnetofonów i uświadomił nas, że Santana jest najnowszym odkryciem światowej muzyki rozrywkowej.
Tak to usłyszałam Sambę Pa Ti czerwcowym popołudniem 1970r, siedząc przy stole w ogródku – kawiarni, przy samej plaży. Dźwięki gitary niosły się w przestrzeni, daleko nad wodą.
Pierwszy miesiąc grałyśmy w ogródku pod gołym niebem (czekając na zakończenie budowy hotelu, do którego nas zaangażowano i którego chrzesnymi, muzycznymi matkami miałyśmy wkrótce zostać).
Grało się tam wspaniale, dźwięk niósł się na naturalnym pogłosie - śpiewałam z wiatrem po prostu!...
Następne lato grałyśmy w środku wód - bo na wyspie Hvar, w przepięknym miasteczku Jelsa.
Samo miasteczko leżało nad piękną zatoką, hotel w którym mieszkałyśmy oraz inny – w którym grałyśmy, nad inną szeroką zatoką, łączącą się z otwartym morzem. I wciąż puszczałam w hotelowym pokoju na zmianę, sambę i tęsknotę Norwida wyśpiewaną przez Czesława Niemena „Czemu mi, smutno i czemu najsmutniej...”
Ten nastrój, który jest w wierszu, rozprzestrzeniał się tuż przed zmierzchem, o późnym zachodzie, gdy już niedługo trzeba było iść do pracy – grać. Przez otwarte na całą szerokość okna, na zmianę płynęły te dwa utwory i niosły się daleko w morze.
Którejś nocy i mnie (na ogół spokojnej) udzieliło się szaleństwo. Zostałam samozwańczym wodzirejem, porywając za sobą całą dyskotekę i w pewnym momencie, w kilkunastometrowym wężu, wyprowadziłam wszystkich na zewnątrz... Tańczyliśmy na ulicy...
W latach dwutysięcznych wiersz nagrał Andrzej Siedlecki.
Miałam dograć do niego muzykę, ale ktoś się pośpieszył i puszczono w radiu SBS wiersz bez podkładu. Usłyszałam go przypadkiem, Andrzej czytał przepięknie, tym razem jakby chrapliwie, brzmiało cudownie... Jest to nagranie jeszcze w archiwach radia SBS, tylko tytuł mu spłaszczono na: „Smutek Norwida...” Komuś samba Pa Ti z Norwidem nie chciała się dopasować...
W 1996r. byłam w Sydney na koncercie Santany.
Sambę Pa Ti graliśmy kiedyś z Janisem na jamie TV Polish Sydney. Nawet często była tam puszczana potem...
________________________________________________________________
Gdybym teraz tam pojechała, zrobiłabym fotografie takie - jak czuję nastrój tego miejsca. Te, które zamieściłam tutaj, są przypadkowe, niestety...