wtorek, 4 grudnia 2007

Smutek Norwida w sambie Pa Ti

________________________________________________________________

SMUTEK NORWIDA W SAMBIE PA TI

Szeroko rozlana
ciemna, szmaragdowa woda
otwartej na głębokie morze zatoki...
Popołudniowa cisza
przygotowana na przyjęcie wieczornego snu...
Przestrzeń nieograniczenie wolna
- samotnością bez granic!...
Jak ludzkie wędrowanie przez otchłanie Bytu i Niebytu.

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej?...
Przejmujący głos Niemena
tekstem Norwida oskarżający istnienie,
na zmianę z cierpiącą gitarą Santany
wypływają na otwarte morze,
przez okna hotelowego pokoju.

Tajemnica
przeczuwana w dręczącej tonacji blue
Samby Pa Ti...
Egzystencja, której nie można odrzucić ani przyjąć!...
Samotność żeglująca po Wszechczasie
rejsem nieznanym i bezpowrotnym!

Dźwięki gitary
pragnieniem wytyczają ziemskie przemijania.

Odeszło...
Nadchodzi...
Przenika...

(Jelsa, wyspa Hvar 1971r) 



_______________________________________________________________

Nagranie Samby Pa Ti Santany po raz pierwszy usłyszałam nad Adriatykiem, w pięknej dalmatyńskiej osadzie Mlini, leżącej 5km. od Dubrovnika. 
Znajomy Polak zamieszkały w Hamburgu nagrał ją na jednym z pierwszych tranzystorowych magnetofonów i uświadomił nas, że Santana jest najnowszym odkryciem światowej muzyki rozrywkowej.
Tak to usłyszałam Sambę Pa Ti czerwcowym popołudniem 1970r, siedząc przy stole w ogródku – kawiarni, przy samej plaży.
 Dźwięki gitary niosły się w przestrzeni, daleko nad wodą.


Pierwszy miesiąc grałyśmy w ogródku pod gołym niebem (czekając na zakończenie budowy hotelu, do którego nas zaangażowano i którego chrzesnymi, muzycznymi matkami miałyśmy wkrótce zostać).


Grało się tam wspaniale, dźwięk niósł się na naturalnym pogłosie - śpiewałam z wiatrem po prostu!...
Następne lato grałyśmy w środku wód - bo na wyspie Hvar, w przepięknym miasteczku Jelsa.



Samo miasteczko leżało nad piękną zatoką, hotel w którym mieszkałyśmy oraz inny – w którym grałyśmy, nad inną szeroką zatoką, łączącą się z otwartym morzem. I wciąż puszczałam w hotelowym pokoju na zmianę, sambę i tęsknotę Norwida wyśpiewaną przez Czesława Niemena „Czemu mi, smutno i czemu najsmutniej...” 
Ten nastrój, który jest w wierszu, rozprzestrzeniał się tuż przed zmierzchem, o późnym zachodzie, gdy już niedługo trzeba było iść do pracy – grać. Przez otwarte na całą szerokość okna, na zmianę płynęły te dwa utwory i niosły się daleko w morze.


Choć... to wcale nie był smutny miesiąc! Grało się doskonale, turyści z całego świata bawili się świetnie przy naszej muzyce, po graniu szliśmy do miejscowych dyskotek, których już było pełno w nadmorskich miejscowościach. W znajdującej się nad samym morzem dyskotece w Jelsie, światła paliły się w białych siedzeniach (zbudowanych z plastiku, lecz jak kamienne bloki), kolorowe slajdy grup underground zmieniały się na ścianie, piliśmy czerwony, aromatyczny bitter i bawiliśmy się do upadłego. 


Którejś nocy i mnie (na ogół spokojnej) udzieliło się szaleństwo. Zostałam samozwańczym wodzirejem, porywając za sobą całą dyskotekę i w pewnym momencie, w kilkunastometrowym wężu, wyprowadziłam wszystkich na zewnątrz... Tańczyliśmy na ulicy...
W latach dwutysięcznych wiersz nagrał Andrzej Siedlecki. 
Miałam dograć do niego muzykę, ale ktoś się pośpieszył i puszczono w radiu SBS wiersz bez podkładu. Usłyszałam go przypadkiem, Andrzej czytał przepięknie, tym razem jakby chrapliwie, brzmiało cudownie... 
Jest to nagranie jeszcze w archiwach radia SBS, tylko tytuł mu spłaszczono na: „Smutek Norwida...” Komuś samba Pa Ti z Norwidem nie chciała się dopasować...

W 1996r. byłam w Sydney na koncercie Santany. 

Sambę Pa Ti graliśmy kiedyś z Janisem na jamie TV Polish Sydney. Nawet często była tam puszczana potem...

________________________________________________________________
Gdybym teraz tam pojechała, zrobiłabym fotografie takie - jak czuję nastrój tego miejsca. Te, które zamieściłam tutaj, są przypadkowe, niestety...