MÓJ KOCI ŚPIEW W NOWY ROK
Kiedyś, w warszawskim mieszkaniu,
samotnie oczekiwałam przyjścia Nowego Roku,
oglądając snujący się w telewizorze film.
Obok mnie spał mój czarny kocur.
Nagle obudził się
przestraszony muzyką.
Żeby go uspokoić
zaczęłam wyśpiewywać po jegowemu:
- Miał-łłłuuu... miał-łłłuuu...
przedrzeźniając elektryczną gitarę z efektem wah-wah.
Zainteresowany usiadł
i bez mrugnięcia patrzył mi w oczy
z absolutną powagą.
Tak długo, aż skończyłam.
Potem położył się
i zasnął.
Kot miał na imię Muminek...
_______________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz